SZTUKA ROBIENIA SOBIE WROGÓW CZ.1

Piotr-Kolanko- Mysterious reality

Sztuka robienia sobie wrogów cz.1

Nie mogę pozbyć się uczucia, że tkwimy w jakimś niewidocznym impasie. My, jako artyści. My, jako sztuka. My, jako Polska. Długo zastanawiałem się nad swoim stosunkiem do spraw mojej tożsamości narodowej i ewentualnej odpowiedzialności za kształt i charakter tejże tożsamości. Od lat reprezentowałem stanowisko wypisania się z tych ram kulturowych, uważając je za zbędne mi myślokształty. Polska wróciła do mnie tej jesieni – w pewnym stopniu po powrocie z Berlina. Spodziewałem się szoku, zderzenia z ciasnotą na każdej płaszczyźnie bytu. Jednak wróciłem do innego kraju, konkretnie do innego Krakowa. Rozpoczeła się jesień, dziewczyny ubrały ładne, eleganckie płaszczyki i czapeczki, liście z drzew zaczęły spadać, a słońce leniwie przebijało się przez korony drzew na trasie rowerowej Długa- Zwierzyniecka. To zestawienie kazało mi sądzić, że nie jest z nami tak źle, że jest sporo wad, ale w tej krainie umęczonych filozofów i “wszelkoznawców” jest szansa na cud. Wtedy dotaro do mnie, że cząstka tej zbiorowej melancholii tkwi także we mnie – głęboko wyparta, zupełnie samotna, egzorcyzmowana wielokrotnie jako zło w czystej postaci. Przyjąłem ją z czułością, trochę jak namiętną, toksyczną miłość. To był mój sposób na wejście w podróż tej jesieni, podróż z której chcę wyjść uzbrojony w decyzje i ugruntowane spojrzenie na priorytetowe działania w moim życiu. Zaczęło się od tego, że nie umiem sobie znaleźć miejsca… ale dlaczego nie umiem i na jakim polu? Sztuka w Polsce przechodzi kryzys, paradoksalnie w momecie największego rozkwitu. Nieświadoma tego jak małym zjawiskiem się stała, zachłannie celbruje swoją wolność i uśmiecha się mordą kretyna. Nowe ruchy społeczne zyskują swoich liderów, na ich kanwie powstają “kierunki” artystyczne, teraz trzeba opowiedzieć się po jakiejś stronie, iść na jeden lub drugi marsz, być tu albo tam, mówić o tym albo o owym, iść z nami w szeregu KURWA MAĆ! JAK NIE WYPIERDALAĆ! Mam dyzonas poznawczy – z jednej strony masa ignorantów bojących się wszystkiego co inne, z drugiej strony masa egocentrycznych dzieciaków niepotrafiąca dostrzec niczego poza kultem jednostki. Przepraszam bardzo, czy mógłbym coś o Bogu? Nie! WYPIERDALAĆ! Ale ja akceptuje waszą drogę. NIE WYPIERDALAĆ!

 

Jak zatem żyć? Wypierdolić czy nie? A jesli tak, to gdzie lub komu?

Tak więc rozpocząłem proces poznawczy tego, czego szukam i tego, gdzie się znajduje i czy miejsce, w którym jestem jest wartościowe, czy jest tylko wybiegiem dla wszelkich manifestacji, głupoty i ignorancji, której nie umiem docenić. A więc rutyna – zamknąłem się w pracowni. Praca? Niezbędne minimum. Nadajmy życiu wartość. Kontakty? Tylko bliskie i inspirujące, zero spotkań a la wypada być “pokażemy się”. Oficjalnie i absolutnie wbiłem w to ostatecznie chuj. Mam zamiar odwiedzić kilka miejsc tej jesieni na mapie, pomyśleć o świecie z moimy przyjaciółmi, zrobić zajebiste projekty artystyczne i pomachać z pokładu mojego odrzutowca, zapatrzonym w dal tubylcom.

Taki jest plan na jesień. Plan, który jest jak jeż – wbił sporo szpilek, ale ma rozkoszny, miękki brzuszek.

Newsletter
Kategorie
Najnowsze wpisy